... czyli przygotowania, prezenty, pożegnania ...
Maszyna ruszyła, odkąd licznik po prawej stronie wskazuje tylko jedną cyfrę.
Nerwy powoli zaczynają puszczać. Zaczyna do mnie to wszystko docierać.
Ekscytacja miesza się z paraliżującym strachem. Nie mogę jeść, schudłam 2,5 kilo, zdrapuję lakier z paznokci, idę do sklepu po mleko a wracam z dwiema siatkami zakupów, przy czym w domu okazuje się, że w ani jednej ani drugiej nie ma mleka.
Pierwsze pożegnania za mną, łzy się polały, ogólnie jestem miękka jak gąbeczka i wzruszam się, gdy ktoś wypowiada moje imię bardziej pieszczotliwie niż zwykle.
Znam ten stan... i tak bardzo go nie lubię. Chciałabym tam już być, tak co najmniej dwa tygodnie. Obudzić się rano w swoim nowym łóżku,w swoim nowym pokoju, w swoim nowym domu i przywitać się ze swoją nową rodzinką. A w nowym sklepie na 'osiedlu' uśmiechnąć się do swoich nowych sąsiadów.
Ale póki co..the hardest part, the strangest start.
Nowe walizki dojechały do mnie cale i zdrowe. Prezenty pokażę w następnym poście, gdyż część z nich jest dopiero w drodze. Polecam co najmniej dwa tygodnie przed wylotem zrobić sobie listę rzeczy do załatwienia i grafik, poszperać trochę po forach, aby nie obudzić się na 5 minut przed wylotem i uświadomić sobie, że coś jednak umknęło. Osoby zabierające ze sobą jakieś urządzenia niech pamiętają o przejściówkach i zmianach napięcia w amerykańskich gniazdkach. Z kolei jeśli ktoś chce zaoszczędzić trochę miejsca w walizce i zmniejszyć objętość ubrań, niech zaopatrzy się w worki próżniowe ( ja kupiłam w rossmanie dwa worki za 14,99 , z czego zabiorę tylko jeden na jakieś cieplejsze rzeczy; są też na allegro dużo tańsze, więc warto o tym wcześniej pomyśleć ). I obowiązkowo sprawdzić ząbki przed wylotem, chyba nikt nie chce wydawać potem swojej miesięcznej wypłaty na jednego zęba, zwłaszcza, jeśli można zrobić to tu i teraz. U mnie wizyta na szczęście skończyła się tylko krótkim : nie mam tu nic do roboty, gratuluję, do widzenia.
Jedyny problem, póki co, mam z zawieszeniem karty w t-mobile. Nie będę tam zabierać swojej karty, więc chciałam zawiesić ją tutaj na rok ( mam abonament ) i wrócić do tego samego numeru po powrocie. Jak się jednak okazuje, czegoś takiego już nie robią. Albo zerwę umowę, albo sama wygaśnie w styczniu. Wszystko spoko, ale ja CHCĘ mój numer. Serio, kocham Go nad życie i nie chcę żadnego innego ... Z innym numerem telefonu już nie będę tą samą patką . No, może tyle w tym temacie, tak będzie lepiej .
Zazdroszczę wszystkim, które doleciały całe i zdrowe i żyją sobie już tamtym życiem. Tylko nie zapominajcie o nas ! :)
Na chwilę zostawiam dziś mój american dream między walizkami i tym totalnym chaosem i pozwolę sobie na ... hm ... chwileczkę zapomnienia :>
Przyjemnego weekendu Wam życzę ;)
P.
Ponad roczna przerwa! Wow!
8 lat temu
9 komentarze:
AAAA.. !!! To już tak blisko, mega zazdroszczę :D Dreszczyk emocji jest najlepszy ;-) Powodzonka w tych ostatnich dniach intensywnych... pożegnań, pakowań i przygotowań :) Na pewno będzie tam dobrze, tylko po prostu się tak człowiek nakręca przed, też tak mam :) I czekam na prezentację prezentów ;-) pozdrawiam!
Hahaha, Au Pair to najlepsza dieta - ja przez dwa tygodnie tutaj jadłam jeden owoc dziennie, bo mój żołądek nie był w stanie przyjąć nic innego i też mi waga spadła nieco (:
Nic się nie denereuj, będzie dobrze - korzystaj z czasu, jaki ci został, spędzając go z bliskimi!
No i widzimy się w Nowym Jorku! (:
Gratuluje ze wszystko idzie dobrze. Pakowanie jeszcze przed Toba to byla dla mnie rzecz straszna ale jakos poszlo. Wiadomo polowy ciuchow tutaj nie nosze bo kupilam nowe :-):-) A z tymi zabkami to nigdy nie wiadomo ja bylam przed wylotem do USA u dentysty i wszystko bylo ok. Po dwoch tygodniach bycia u rodzinki okazalo sie ze mam dziurke w zebie ale na szczesie wykupilam dodatkowe ubezpieczenie ktore pokrylo koszty wizyty. Wiec zawsze trzeba byc przygotowanym na wszystko
:-) trzymam kciuki za dalszy pozytywny rozwoj spraw. Obecna au pair w CA
Trzymam kciuki! Na pewno wszystko będzie dobrze i będziesz mega zadowolona ;)
Właśnie, co do ciuchow, jedna byla au pairka polecila mi zabrac ich tylko na pierwsze dwa tyg, bo pozniej sie tak obkupie, ze nie bede wiedziala co ubrac juz po pierwszym tygodniu :P (zwlaszcza jesli ktos lubi kupowac ciuchy, a mysle, ze my kobiety nie mamy z tym problemow :P)
WORKI!!! kurde zupelnie na nie nie wpadlam!! xd hahaha dobre, ZAPAMIETAM :D
Numer... heh ja mialam moj numer od... 8klady podstawowki, czyli odkad dostalam swoj pierwszy tel. Niestety w minionego sylwestra stracilam numer razem z aparatem :( dluga historia, ale od ponad polowy roku mam nowy numer i mysle, ze ciagle jestem ta sama Nadia ^^ chociaz poczatkowo tez bylam zalamana zmiana numeru... takze chyba nie bedzie az tak zle! :)
Zazdroszczę Tobie i razem z Tobą :****
Oh, ja też jestem miękka!! Z jedną osobą pożegnałam się już kilka tygodni temu, bo wiedziałam, że w tym roku już jej nie zobaczę, bo nie będzie w Polsce, a później to już w ogóle... i tak się popłakałam, że masakra. Rozumiem więc, o co chodzi.
Worki próżniowe to super sprawa! Sprawdzone i na pewno jeszcze nie raz skorzystam haha
Tylko 6 dni! Niesamowite :O
Pewnie, że pamiętam, co pisałaś! Tu nie ma co radzić w sumie. Sama muszę się z tym ogarnąć :).
Dam znać, dam :)
Dzięki za przesłanie cierpliwości! :D
bardzo chce zobaczyc walizki :D :)
Tak, worki prozniowe to super sprawa. Jednak, ja kupilam jakies pierwsze lepsze w supermarkecie i po jednej podrozy okazalo sie, ze jest dziura i koniec. Po powrocie zaopatrze sie w jakies nowe xD
Hej, glowa do gory - dasz rade ogarnac ten piekny chaos i juz tuz tuz i bedziesz pisac zza oceanu :)
Prześlij komentarz