weekend/shopping/party/nyc/movie

Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, że prędzej czy później to się stanie.
Wiedziałam to odkąd po raz pierwszy stanęłam w 'swoim' nowym domu i zobaczyłam drogę do mojego pokoju.
Zastanawiałam się nieraz, czy komuś wcześniej już się to przytrafiło, szczególnie myśląc o moim Młodym, który pokonuje przestrzenie między pomieszczeniami w domu z prędkością światła.
Nie wiem czy ktoś ucierpiał wcześniej, ale na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć jedno : spadłam ze schodów :)
Nie chcę chwalić się siniakiem na całych plecach i w okolicach łokci, więc zdjęcie odpuszczę. Z minuty na minutę póki co zmienia kolor, obecnie z dojrzałej maliny przechodzi w soczystą śliwkę. To efekt kupienia za dużych spodni od piżamy. Ciągle zapominam, że kupując tutejszą M-kę, większość z rzeczy jest za duża. Jak nie w pasie ( ;) ), to na pewno na długość... Zresztą z tym akurat mam zawsze problem, więc to może nie kwestia tutejszej rozmiarówki, tylko mojego wzrostu. Nieważne. W każdym razie, oszukałam przeznaczenie i nagle w ciągu 0,01 sekundy z ósmego schodu wylądowałam na najniższym. Mimo,że jestem sama w domu, to wstałam z podłogi równie szybko jak na nią spadłam, rozejrzałam się wokół jakbym chciała zapewnić wszystkie meble, całą rodzinę hostki spoglądającą na mnie z fotografii na ścianach,a także pluszowego kangura, który zwykle siedzi na kanapie, że nic mi nie jest, wszystko w porządku i to tylko żart. Niestety to nie żart, dawno nie byłam tak potłuczona i pozycja 'na brzuchu' w najbliższych dniach będzie moją ulubioną. Do wesela się zagoi, chyba ...

A tak poza tym to ...

Jeśli budzisz się rano, odczuwasz zmęczenie większe niż zazwyczaj, potrzebujesz co najmniej 10 sek. żeby przypomnieć sobie gdzie jesteś, podnosisz głowę i zauważasz, że pomieszczenie, w którym się znajdujesz przypomina pobojowisko, po czym uśmiechasz się w myślach do siebie i zdajesz sobie sprawę, że to kolejny przyjemny poniedziałek, początek kolejnego cudownego nowego tygodnia twojego życia, a chaos wokół Ciebie to tylko efekt uboczny udanego weekendu, to znaczy, że na imię masz Patrycja, a na nazwisko Żak. Ewentualnie możesz nazywać się inaczej, ale z pewnością jesteś szczęśliwą osobą we właściwym miejscu i we właściwym czasie :)

Każdego dnia bardzo dbam o porządek w swoim pokoju, jestem w tym zdecydowanie bardziej systematyczna i dbam o najmniejszy szczegół bardziej, niż robiłam to w Polsce. Nieraz wyznawałam zasadę 'przewróciło się - niech leży' i w zupełności mi to nie przeszkadzało. Tutaj nieraz nie zdążę jeszcze skończyć jakiejś czynności, a już zaczynam po sobie sprzątać. Jeśli weekend natomiast to spędzenie w pokoju zaledwie 5 godzin snu z piątku na sobotę i 3 godzin z soboty na niedzielę, a poza tym potraktowany jest on jedynie jako przebieralnia i rupieciarnia, to w poniedziałkowy poranek wygląda tak :




No dobra, na zdjęciu nie wygląda aż tak tragicznie, ale w rzeczywistości powoduje lekkie wykrzywienie pewnych partii twarzy.

Niewyspanie ciągnie się za mną od zeszłotygodniowej wycieczki. Nie wiem dlaczego, ale długiej przerwy w ciągu dnia i kilku godzin czasu wolnego jakoś nie mam serca wykorzystać na spanie. Uwielbiam spać, ale jakoś w obliczu tych wszystkich nawet najdrobniejszych czynności, które sprawiają mi tutaj przyjemność, spanie idzie na dalszy plan. Organizm się jednak buntuje, więc być może dzisiejszy wieczór zakończy się dla mnie o godz. 20:00, żeby w końcu się zregenerować. Mimo zmęczenia w piątek postanowiłam wyjść 'na chwilę'. Wiedziałam, że w sobotę rano muszę pracować, więc nie nastawiałam się na szaleństwa, jednak pakując się przed wylotem z Polski spakowałam do walizki również potrzebę copiątkowego chillu w klimatycznej knajpie, z dobrą nutą w tle, chłodnym piwem i miłym towarzystwem :)

Sobotę na pełnych obrotach spędziłyśmy z Monią ( Polką, która niedawno dołączyła do grona au pair w mojej miejscowości ) buszując w sklepach między wieszakami, kosmetykami, zmniejszając ilość środków na koncie w stosunku wprost proporcjonalnym do liczby zamykanych za sobą sklepowych drzwi. Kolejny raz jechałam na zakupy jako au-pair, a wracałam jako au-poor.

Wiedziałam, że tego dnia czeka mnie jeszcze impreza, a w niedzielę NYC, więc słowa : od dzisiaj oszczędzam, zostawiłam sobie dopiero na dziś.

Sobotę więc zakończyłyśmy z Monią i Arletką na miejscowym 'clubbingu'. Dołączył potem do nas kolega. Hm.. ciężko powiedzieć kolega. Bardziej facet, którego poznałam ostatnim razem, nasza znajomość trwała jakieś 2 minuty, po czym został moim ... kierowcą ;) Mimo podtrzymania znajomości nadal nie wiem jak ma na imię. To jest coś, czego w życiu się nie nauczę. Zawsze obiecuję sobie, że w momencie poznawania kogoś włączę wszystkie możliwe lampki w moim pseudo-mózgu, żeby zapamiętać imię nowo poznanej osoby. Zawsze mi się o tym przypomni po fakcie, jak już rozmawiamy i ktoś zwróci się do mnie po imieniu, a ja muszę zadowolić rozmówcę zwrotem bezosobowym. No trudno.

Po powrocie do domu nie zostało mi zbyt wiele czasu na sen. Jak zwykle starając się przejść przez dom najciszej jak się da ( żeby skorzystać z łazienki, a potem dostać się do pokoju muszę przemierzyć cały dom ) narobiłam hałasu i modliłam się, żeby nikt się nie obudził.

Rano cudem zdążyłam na pociąg do NYC. Na nic zdało się moje szybkie prostowanie włosów, pogoda nie do końca nam dopisała, zatem przez wilgoć wyglądałam jak pudel. Z moim stałym ladies składem powłóczyłyśmy się po Manhattanie, zaliczyłyśmy kino ( film The best man Holiday ). Pierwszy raz byłam na filmie, na którym beczałam, a chwilę później się śmiałam. Totalnie zmiksowali wątki tragiczne z komicznymi, przez co wyszłyśmy z sali poryte jak po przejażdżce rollercoasterem. Wieczór zakończyłyśmy w Bryant Parku, obserwując jeżdżących na lodowisku i oswajając się ze świątecznym klimatem. Jestem niezmiernie ciekawa czy tegoroczna zima będzie biała. Marzy mi się choć raz przemierzyć Nowy York podczas świątecznej atmosfery i choć odrobiną śniegu. Zobaczymy :)

Co do zimy, tutaj nie ma reguły. Hostka mówiła, że w zeszłym roku śniegu było dużo, kilka lat wstecz natomiast nie było go w ogóle .

Nowe rozkłady kursów na tutejszych collegach powoli zaczynają się pojawiać, więc pora podjąć decyzję i zacząć odhaczać kredyty. W związku z tym dzisiejszy dzień zamierzam poświęcić na poszukiwania oraz na przygotowania do pisemnego testu na tutejsze prawko. Zbieram się do tego już dobry tydzień, zatem ... najwyższy czas :)

Życzę pozytywnej energii i motywacji na caaaaały tydzień.

Poobijana P. ;)


8 komentarze:

Karolina pisze...

Oj bidula z Ciebie, ale do wesela na pewno się zagoi! Też tak mam, że kocham spać ale czuję, że marnuję wtedy cenny czas. Pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

Oj Patka! Uwielbiam Twoje notki :))

Anonimowy pisze...

Witam, śledzę Twojego bloga już od dłuższego czasu i musze przyznać że bardzo fajnie sie "Ciebie" czyta :) Trzymam kciuki za Ciebie i mam nadzieje że i mi wkrótce uda się spełnić marzenie o zostaniu au-pair i skosztowaniu jak smakuje "american dream" :))
pozdrawiam, Darek

Unknown pisze...

Dziękuję serdecznie !

Trzymam kciuki zatem ! Trzeba walczyć o marzenia, powodzenia ! :)

Unknown pisze...

Kochana! Dobry siniak nie jest zły! A wesele dopiero za jakiś czas, także spokojnie! ;) Widzę, że nie próżnujesz, baw sie ile wlezie! Masz mega toaletke <3 No i syf w pokoju tak jak ja hahaha :D
Jesteś genialną pisarką, cholercia :***

Aga pisze...

Aaaa zdrowia!! Wspolczuje tego upadku, bo na pewno nie bylo to przyjemne. Boli na sama mysl.

"Nieraz wyznawałam zasadę 'przewróciło się - niech leży' i w zupełności mi to nie przeszkadzało" - hahah rozwalilo mnie to, ale mialam dokladnie tak samo!

Tez musze sie zebrac na prawko... Nie chce tego tak odkladac, ale tak mi sie nie chce :(

:*

martowa pisze...

Pati, niesamowicie Ci dziekuje za Twoje ostatnie dwie wiadomosci. Naprawde, wzruszylam sie i powiem Ci, ze mialam taki moment, ze chcialam juz z tym wszystkim odpuscic ...
Dodalas mi skrzydel, dziekuje :)
Jak tylko troche sie ogarne tutaj w PL, to ponadrabiam zaleglosci w czytaniu i hej, jesli przezyje spotkanie wizowe, to do zobaczenia w USA :)

ada pisze...

wow dobrze ze upadek zakonczyl sie tylko siniakiem! z tymi rozmiarami tutaj to zdecydowanie M to S :)

Prześlij komentarz