miałam koszmar...


... śniło mi się, że wróciłam do domu.

Nie sądziłam, że od takich słów zacznę kolejny wpis. Mam wrażenie, że w moim śnie znalazło się wszystko, co mnie ostatnio trapiło bądź działo wokół mnie, włączając w to aktorów i fragmenty z serialu, który ostatnio oglądam, rozmowy z przyjaciółką, strach przed szybko uciekającymi dniami i obawy odnośnie przyszłego roku. Nie wiem dlaczego zaczęłam po miesiącu myśleć o tym, co zrobić za rok. Zaczynam czuć się jak wtedy, gdy w głowie pojawiła się myśl o aupairowaniu i nie wiedziałam, jak powiedzieć o tym mamie. W każdym razie... obudziłam się z płaczem, szlochem, wyciem, nie wiem jak to nazwać. Dobrze, że zrobił to budzik bo nie wiem czy prędzej czy później bym się w tym śnie nie pochlastała z żalu. To był najcudowniejszy budzik o 06:05 mojego życia, najprzyjemniejsze uświadomienie sobie, że jest wtorek ( to było wczoraj ), jestem tutaj, za drzwiami na przeciwko śpi T., a na dole biega HM przygotowując się do pracy i zakładając kolczyki w biegu.

W moim śnie wróciłam do domu po roku, ale zdecydowanie było to za szybko. Żałowałam, że nie pożegnałam się bardziej z T., że nie przytuliłam mocniej mojej hostki. Żałowałam, że moje Rockville już nie będzie moim Rockville. Żałowałam, że nie przedłużyłam programu. Zaczęłam w śnie rozkminiać nawet możliwość szybkiego powrotu i kontaktowałam się z hostką, czy znalazła już nową au pair. Najśmieszniejsze jest to, że jeszcze niedawno miałam lekki niedosyt, że nie jestem w mojej wymarzonej Kalifornii. Raz nawet śniło mi się ( naprawdę mam tu dużo snów ), że jestem w San Francisco na jakiejś plaży i dookoła mnie świeciły się jakieś lampki, przez co miejsce, w którym byłam wydawało się magiczne, ale no nieważne. W dzisiejszym śnie nie chciałam innej rodzinki gdziekolwiek indziej. Chciałam wrócić właśnie tu. Spotkałam się z rodziną w Polsce, z mamą, zaczął się temat dalszego studiowania i powrotu do rzeczywistości. A ja tak bardzo nie chciałam. W głowie był tylko żal, że nie jestem tu. Dzięki Bogu, to był tylko sen. Co nie zmienia faktu, że znaczył dla mnie wiele. Jestem tu dopiero miesiąc, nie zdążyłam nawet zatęsknić, wiele się jeszcze może zmienić i zmieni na pewno. Wiem tylko jedno, jeśli nadal z dnia na dzień będzie tylko i wyłącznie piękniej, to za rok czeka mnie piekło ...

Poza tym stabilnie. Dzień za dniem ucieka, dopiero był weekend, a tu już środek tygodnia. Jutro Halloween, w dalszym ciągu nie mam kostiumu, a jestem oddelegowana jako 'opiekun' do łażenia z dzieciakami po cukierki :D Przebranie wskazane! Miałam pewne marzenia odnośnie kostiumu, ale z pewnego bardzo istotnego powodu poszły się one paść, więc zamierzam dziś to rozkminić. Chcę coś, co prócz łażenia od drzwi do drzwi będzie też fajnie wyglądało na jakiejś imprezie. Ostatnio rozmawiałam z hostką na ten temat. Nie macie pojęcia jakiego szczęścia doświadczyłam, gdy powiedziała mi, że przecież ona ma świetny kostium z zeszłego roku. W głowie miałam już wizje jakiejś postaci z Disneya, pirata, bądź gorącej policjantki. Jak szybko radość przyszła, tak szybko poszła. Moja hostka w zeszłym roku była... dynią :]
Prócz trick or treat'owania jutro wybieram się na paradę do szkoły mojego Małego. Na szczęście tylko jako osoba towarzysząca i fotograf :)

Niedziela w NYC bardzo udana. Tym razem postawiłyśmy na dolny Manhattan. Przemierzyłam kilometry w wysokich butach i jestem z siebie bardziej dumna niż z odhaczenia kolejnych miejsc, które w Nowym Jorku powinnam zobaczyć. Pogoda nam dopisała. Szczegółową relację zobaczycie u Olki na blogu :)

Kilka zdjęć z ostatnich dni :)

Podczas niedzielnej podróży do NYC towarzyszyła mi samotna kanapka... 

Fontanna w Washington Square Park

Studenci NYU wystawiaja sztuki, widzów nie brakuje :)
 
Tak właśnie moje dziewczynki ratują moje wspomnienia

Lunch na Little Italy :)

Wszystkiego nie uchwyciłam, ale oczywiście mamy halloweenowe dekoracje 
 
Luzak w drodze na autobus ... a au pair niesie plecak ; ]

Mój ulubiony ostatnio środek transportu

Wstało, pije kawę i się cieszy, że to był tylko sen :)


P.

6 komentarze:

Unknown pisze...

Aaaaa ! Wiem coś o snach, mam to samo! Tyle, że ja zawsze :P Ostatnio też miałam koszmar, że się zajmowałam jakimś dzieckiem a ono było nawiedzane przez demona! Obudziłam się zlana potem xd
Studenci z NYU zupełnie jak w GossipGirl :D
Ejjj piękności, świetnie ci tam! Trzymam kciuki,żeby z dnia na dzień było lepiej, a za rok jeszcze lepiej! :)

Klaudia pisze...

Ja nigdy nie pamietam co mi sie sniło... Pamietam tylko, jak sie w nocy przebudze, a na rano nic a nic :( Ale w Twoim przypadku, dobrze ze to był tylko sen ! :))) Buziaki ;*

Niczi pisze...

Mi też się raz śniło, ze musiałam wracac później cały dzień chodziłam ze złym chumorem :P

Anonimowy pisze...

Hej;) A jak jest z weekendami au pair? cala sobota i niedziela maja byc wolne? pozdrawiam :)

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

Hej ! :)
Zgodnie z umową au pair w ciągu miesiąca przysługuje jeden pełny weekend ( nie koniecznie musi to być sobota i niedziela, jeśli rodzina ma inne warunki może to być nawet poniedziałek z wtorkiem, ale musisz być o tym wcześniej poinformowana/y), a pozostałe weekendy to conajmniej 1,5 dnia ( czyli np. druga połowa soboty z niedzielą ).
Tak oczywiście jest na umowie, host family ma obowiązek się do tego dostosować a w razie naginania tego prawa, masz możliwość się odwoływać, zgłosić koordynatorce itd.
W praktyce wygląda to zawsze inaczej, dlatego koniecznie należy o to pytać host family na etapie matchowania, żeby być przygotowanym.
Znam dziewczyny, które w weekendy pracują, niektóre mają za to dodatkową kasę, niektóre robią to w ramach normalnych obowiązków.
Znam też takie, które wolne mają już od piątku :)
Umowa jednak przewiduje 1,5 dniowe weekendy i jeden pełny w miesiącu ;)

Prześlij komentarz