I keep on fallin' ...

Zdążę ? Zdążę !
Mimo, że czas polski pokazuje już 24 stycznia, u mnie nadal jeszcze 23. Tak, zdążę napisać nowego posta mając nadal 22 lata. Za 2 godziny będzie już za późno. Lata lecą. W moim sposobie świętowania swoich urodzin cieszy mnie jedno: mimo, iż zwykle 'uwielbiam' się rozczulać nad pewnymi sprawami, tym bardziej w jakieś święta, rocznice, szczególne dni, cokolwiek,  potrafię do znudzenia wspominać, rozkminiać, bujać w obłokach (czego dowodem są moje posty), o tyle urodziny traktuję zawsze na pełnym luzie, z dystansem i z uśmiechem na twarzy bez zbędnego pitolenia :)
Tak więc, happy birthday to me ! :D No i pierwszy raz w życiu urodziny będę obchodzić nie 24h , a 30 !
Miało obyć się bez fajerwerków, chciałam spędzić urodziny w skromnym gronie w ulubionej knajpie i podejrzewam, że jutro tak to właśnie będzie wyglądało. Jednak na sobotę planujemy zaszaleć i prawdopodobnie zaliczyć w końcu konkretną imprezę w NYC łącznie z przejażdżką limo. Jeśli wypali, to na pewno namiastka wrażeń znajdzie swoje miejsce również tutaj.

Tymczasem ...
Poprzedni tydzień wyjątkowo stabilnie. Dni zaplanowane od rana do wieczora, co skutkuje pewnymi zaległościami i bałaganem w pokoju. Jednak cieszy mnie to bardzo. Poranki po odprowadzeniu Młodego na szkolny autobus spędzam na siłowni, później na mieście zwykle na kawie i ploteczkach z którąś z moich dziewczyn. Dużo czasu zajmuje mi też sam spacer do centrum i z powrotem (Boże, zastanawiałam się przez chwilę czy pisze się 'z powrotem' czy 'spowrotem' ... tak, ja - zwyciężczyni konkursu ortograficznego w 6 kl.podstawówki ), przez co czas wolny w domu ogranicza się do szybkiego ogarnienia chaosu, spełnienia domowych obowiązków i biegu z prędkością światła na autobus po Małego.

Od soboty grafik był trochę bardziej szalony.
Opuściłam szkołę na rzecz pozostania z moim Młodym, gdyż hostka miała baby shower, na który musiała jechać prawie 3 godziny. Tym sposobem zafundowaliśmy sobie z małym T. dzień pełen przyjemności, który skończył się takim zmęczeniem,że jedyną czynnością, jaką Młody mógł wykonać, było oddychanie i sięgnięcie po pilota.
Posiedzieliśmy w bibliotece, później zahaczyliśmy o jego nowe zajęcia na karate - grappling, zjedliśmy pizze i lody, po drodze zahaczyliśmy o sklep z zabawkami i mały T. wyszedł z niego z nowym zegarkiem, a na koniec pojechaliśmy do kina. Kolejny raz po całym dniu spędzonym ze sobą nie mieliśmy siebie jeszcze dość, sukces !

Niedzielę spędziłam na au pairkowym meetingu, tym razem spotkałyśmy się na łyżwach w Bryant Parku. Miałam to w planach na sezon zimowy, więc jak najbardziej trafiony wypad.


zmęczony boy 

 Nie chcąc marnować dnia, postanowiłyśmy z dwiema Moniami wybrać się do tajskiej restauracji, na którą jedna z Moń miała ochotę już od dawna. Tym sposobem udałyśmy się na 9th Ave w poszukiwaniu polecanej Yum Yum Bangkok.

W drodze przez chwilę oczy zapłonęły mi jak zapałki, a po ciele przeszedł dreszcz, gdy zobaczyłam to :


...

Wybór restauracji był jak najbardziej trafiony, żałuję tylko, że ogromna porcja ograniczyła nas jedynie do dania głównego, ale jeszcze tam wrócę na banany w cieście :)

Poniedziałek - Martin Luter King Day, zatem dzień wolny od szkoły i pracy. Nie dla au pair rzecz jasna. W takie dni, oczywiście nigdy nie wiem jak pracuję, więc staram się po prostu być w zasięgu. Łyżew miałam mało, zatem wraz z hostką i Młodym pojechaliśmy na lodowisko w naszej okolicy.
Lodowisko to naprawdę fajna miejscówka do poznania kogoś. Zawsze można się z kimś zderzyć brzuchem albo złapać za rękę, ewentualnie wypierniczyć pod czyimiś nogami :D Tego dnia akurat miałam niesamowite  szczęście do osobników płci męskiej, jednakże ze średnią wieku : 7-10. Close enough.

Upragniony wtorek przyniósł ze sobą zimowe szaleństwo. Tradycyjnie oczywiście zaskoczeni zimą Amerykanie postanowili pozamykać wszystko, co się da i wykupić 90% produktów ze sklepów. Nie przestanie mnie to dziwić, nigdy. Dzień wcześniej dostają tak szczegółowe informacje na temat pogody, że wiedzą dokładnie w której minucie zacznie padać śnieg i ilu centymetrowa będzie warstwa śniegu, jednak traktują to co najmniej jak nadejście apokalipsy. No cóż.

Środa w związku z tym dłużyła mi się niemiłosiernie. Patrzyłam za zegarek, i dosłownie po 2 godzinach okazało się, że minęło 7 minut. Z nieba spadł nam pomysł wypadu na sanki na całe popołudnie, dzięki czemu dzień został odratowany i w rezultacie zaliczony do całkiem udanych.

I nadszedł czwartek, powrót do życia i jednocześnie ostatni dzień dwóch dwójek na moim życiowym liczniku :) 

Co mogę powiedzieć ? Przechodzę z 22 schodka na 23 z uśmiechem na twarzy, radością w sercu i motylami w brzuchu. Tak, tymi motylami w brzuchu ... Wygląda na to, że wkrótce będę musiała Wam kogoś przedstawić :)

Trzymajcie się ciepło !

P.


PS. Czytam Wasze posty i z każdym z Was jestem na bieżąco! Tylko na komentarze czasu brak - ogarnę chaos i obiecuję mocne postanowienie poprawy!









9 komentarze:

KamilaMJ pisze...

HAPPY BIRTHDAY! :D

Anonimowy pisze...

Wszystkiego naaaajlepeszego :* dalszego spelniania marzen,szczescia i oby motyle były juz zawsze;)

Unknown pisze...

<<<<33333333333

N. pisze...

mmm, jedzonko takie smakowite :)
Wszystkiego najlepszego! <3

Anonimowy pisze...

Strasznie lubię jak piszesz!
I mam nadzeję że pierwsza konkretna impreza w NYC Ci się uda!
No i oczywiście wszystkiego najlepszego i spełnienia najskrytszych marzeń :*

Adrianna pisze...

Wszystkiego co naj, uśmiechu na każdy dzień, dużo miłości :) i wytrwałości, spełnienia marzeń i zwiedzenia całej Ameryki!!!!!!

martowa pisze...

Już pisałam, ale wszystkiego najlepszego Patuś :-) Bys nadal pisała i pozostała tak zaangażowaną w swoje obowiązki i swój American Dream!

Haha, czemu oczy zapłoneły? Czyżbyś oprócz siłowni planowała jeszcze podensić?

By uczcić Twoje urodziny ja odpuszczam wszelką aktywność i funduję sobie odpoczynek :D haha wiem - nietypowy prezent, ale za to jedyny w swoim rodzaju!

CIEŃ WIATRU pisze...

Wszystkiego najlepszego i przesylam troche slonca z Kalifornii :)

Aga pisze...

Wszystkiego najjjjlepszego! :)) Lekko spoznione, ale mam to samo - czytam notki, ale czasem ciezko ogarnac komentarze.

Prześlij komentarz